wtorek, 31 lipca 2012

Cześć to znów ja... wciąż jeszcze w szpitalu 4 tygodnie po przeszczepie. Mam dziś słaby dzień. Niby już wszystko było dobrze a tu nagle ta wysypka na dłoniach, strasznie swędząca i do tego piecze i pali. Podejrzewają, że to nie jest ten odrzut ale dla jasności jutro lub w czwartek zrobią jeszcze biopsję. Jakby tego było mało dziś od rana wymiotowałam i znów nie mam apetytu ani na jedzenie ani na picie. A powinnam pic 3 litry dziennie - co jest wyczynem niesamowitym bo chyba jeszcze nigdy tyle nie wypiłam. Mama zrobiła mi niespodziankę i wpadła w tamtym tygodniu. To samo później zrobił mój braciszek. Mama już poleciała w poniedziałek do Polski a Marcin zostaje do niedzieli ale są teraz w Castleconnell. Pojechali wczoraj. Jeszcze nie wiadomo gdzie my w ogóle pójdziemy jak mnie wypiszą - co miało być jutro ale też miało być w zeszłym tygodniu w piątek ale do skutku nie doszło więc nie nastawiam się. Mają 4 apartamenty i wszystkie są zajęte. Chcieli mnie wysłać do jakiegoś B&B ale się nie zgodziłam. Jak można osobę po przeszczepie która musi mieć zachowaną czystość wysyłać do miejsca przez które przewinęło się tysiące ludzi i jeszcze kuchnia wspólna... Nieee...No więc przysłali mi w tym wypadku pracownicę socialną i ona wyszukała nam hotel. Ładny i czysty przede wszystkim ale będziemy musieli zapłacić a później może social nam coś odda czego oczywiście nie mogła obiecać. Zostawiam wszystko w rękach Boga... Troszcz się proszę o mnie i o moje zdrowie Panie jak i o moją ukochaną rodzinę. Tak bardzo mi brak Nikusia... za parę dni ma 4 urodziny a ja nie będę mogła być z nim w tym dniu i znów cisną mi się łzy same, nie mogę ich powstrzymać aż czuję ich słony smak. Dla matki to jest ciężkie tyle czasu nie widzieć swojego dziecka i jeszcze nie móc z nim być w dzień gdy go urodziła. Wiem, wiem... może dramatyzuje ale tak są ważne i tak bardzo liczą się dla mnie teraz takie momenty. Nigdy nie przywiązywałam do tego wagi a on ma już 4 lata. Owszem byli goście, były balony, prezenty,tort - wszystko jak należy ale nie do końca bo właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że przecież to jest wspomnienie dnia w którym przyszedł na świat, wspomnienie dnia w którym pierwszy raz zobaczyłam moją małą kijaneczkę, wspomnienie dnia w którym pierwszy raz trzymałam go w ramionach i byliśmy z mężem tak szczęśliwi, najszcześliwsi na świecie. Nigdy nie patrzyłam na to od tej strony, od strony duchowej jakby.... To nie tylko jego święto ale też moje i Mariusza i cudownie byłoby gdybyśmy mogli byc razem w tym dniu. Ale nie możemy :( Ile jeszcze muszę poświęcić tej chorobie Boże proszę miej mnie w swej opiece bym potrafiła się z tym pogodzić, bym mogła to znieść nie płacząc rzewnymi łzami. To już miało się kończyć to całe cierpienie a tu ciągle coś jeszcze... Panie oświeć mnie czy jeszcze nie wszystko zrozumiałam ? Już wiem, że bez Ciebie nie ma życia, już wiem, że rodzina jest najważniejsza, że powinnam cieszyć się każdą chwilą, przyjmuję Cię prawie codziennie do serca i choć tak bardzo teraz ubolewam to wiedz, że wierzę Tobie. Wierzę, że oddasz mi moje zdrowie i znów będę z synem i mężem a nawet, że dasz szanse urodzić kolejne dziecko. Wierzę Tobie Jezu tylko proszę Cię przez Najświętszą Marię Pannę, Ducha Świętego i Wszystkich Świętych przyspiesz ten czas i błagam o ukojenie mojego bólu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz