środa, 27 czerwca 2012

Znow dawno mnie nie bylo i tak sobie pomyslalam, ze wejde i cos naskrobie. Dzis odwiedzilo mnie pare znajomych i nawet spotkalam kolezanke pod urzedem. Ale dawno nikogo nie spotkalam na ulicy. Niby nic a cos. Jutro czeka mnie ciezki dzien. Wstajemy o 6 rano i jedziemy do Dublina na pobranie szpiku kostnego - juz sie boje i na przeswietlenie. Pozniej wracamy i w sobote jedziemy juz na stale. I dopiero sie zacznie. Im blizej tym bardziej jestem przestraszona ale jestem tez lepiej nastawiona. Napisala do mnie moja nauczycielka z podstawowki. Kazala mi zadac sobie pytanie CZEMU MIALOBY SIE NIE UDAC ? No przeciez sie uda prawda ? No musi sie udac... wierze w to... i modle sie o wieksza wiare. Daj mi Boze wieksza wiare. Nie chce sie bac, bo ten strach juz mnie meczy i dobija. Bedzie dobrze ! Bedzie !!! Najwaznijsze, ze moj kochany maz bedzie mogl byc przy mnie. Nie wiem jak dalabym rade bez niego. Bog wie, ze on daje mi moc i on daje mi to poczucie bezpieczenstwa i pozwolil na to by mogl byc przy mnie w tych ciazkich chwilach. Jego obecnosc jest mi potrzebna tak samo jak chce zyc tak samo chce by byl przy mnie. Dziekuje Ci Boze, ze bedzie mogl byc ze mna... Dziekuje Ci za niego. Ktos mi powiedzial, ze wiekszoc mezczyzn gdy pojawia sie problem tego typu po prostu pryskaja, nie ma ich, uciekaja... a on jest ! Moj maz ! I musze byc wdzieczna za to. Dziekowac za niego Bogu codziennie. Byl ze mna na dobre i jest na zle, byl w zdrowiu i jest w chorobie. I daje mi to cos... caly czas ! Moj maz... moj !

piątek, 22 czerwca 2012

Witajcie ! Teskniliscie ? Nie mam Polskich znakow bo pisze z innego komputera ale mam nadzieje, ze wam to nie przeszkadza. Jestem w domu od paru dni. Dzisiaj bylam w Dublinie zrobic badanie krwi i niby wszystko ok tylko moja odpornosc troche slaba. Odstawili mi antybiotyki, przed chwila wzielam ostatnia dawke. Mam nadzieje, ze bedzie wszystko dobrze bo niby juz tak mnie nie boli tzn. bol nie minal ale nie jest juz taki intensywny. Dzisiaj napisala do mnie dziewczyna, znajoma z osiedla od mojego meza. Napisala, ze jest chora i ze ja jestem dla niej wiara i inspiracja. Czesto ludzie pisza do mnie takie mile slowa. Tylko, ze mi sie wydaje, ze ja jestem slaba. Wierze ale jestem slaba. Chce walczyc ale boje sie. To nie jest wszystko takie jak sie wydaje byc. Ja bardzo sie staram, modle sie ale mam chwile slabosci. Jade autem i po prostu zaczynam plakac. Widze bliskich i placze. Chcialabym byscie wiedzieli a szczegolnie ty droga kolezanko, ze walka to nie wszystko trzeba byc jeszcze pozytywnie nastawianym. Czesto ciezko jest to wykonac bo zycie nas przeciez tak strasznie skrzywdzilo. Dlaczego my ? Dlaczego to my musimy chorowac a inni zyja pelnia zycia. Odpowiedz jest jedna. I tylko taka przyjmuje do siebie. Nie chorujemy po to by umrzec, chorujemy bo ktos tam u gory chcial nam cos powiedziec. Moze nie rozumielismy pewnych spraw. Nie docenialismy tego co najwazniejsze. Bliscy byli dla nas gdzies daleko a powinni byc na pierwszym miejscu. O Bogu juz prawie zapomnielismy. I wyzdrowiejemy, jak tylko nasze modlitwy zaczna byc szczere, jak tylko modlac sie zaczniemy myslec o Bogu a nie o tym, ze chcemy sie pomodlic zeby byc zdrowym. Musimy uwierzyc. Uwierzyc, ze on chce nas uzdrowic i oddac mu sie. Zaufac. Zamknac oczy i powiedziec TY SIE TROSZCZ i nie zamartwiac sie. Latwo sie mowi, ale wierze, ze jest to do wykonania. Sama jeszcze do tego nie doszlam do konca ale juz jestem blisko. Czuje, ze zblizylam sie do niego wlasnie w ten sposob. Szczery... Trzymam za Ciebie kciuki !

poniedziałek, 18 czerwca 2012


Nie wymierzyli mnie do radioterapii bo wciąż jest płyn w płucu i nie wiedzą czy przy naświetlaniu nie zmieni się rozmiar moich płuc jak już tego zakichanego płynu tam nie będzie. To oznacza, że będą znów przebijać mi płuco. Ja chyba zwariuje tu. Już nie mam łez, głowa mnie boli. Wszystko znów dłużej o tydzień. Dziś zrobią prześwietlenie i się okaże co dalej. Chciałabym by była inna metoda pozbycia się tego płynu. Tylko o to dziś proszę...

Po prześwietleniu przyszedł lekarz i powiedział, że w środę jest spotkanie wszystkich doktorów i podejmą decyzję co zrobić w moim przypadku. No pewnie będą drenować ale wspomniał też o jeszcze jednej chemioterapii przed przeszczepem. Na razie te antybiotyki na których jestem mają ponoć zmniejszyć infekcję. Okaże się. Przez ten okres co byłam w domu mam wrażenie jakbym lekko zaniedbała Cię trochę Panie Boże. Wybacz mi. To, że nie odmówiłam ani razu różańca nie znaczy, że straciłam wiarę. Nie chcę tak nawet myśleć, że mógłbyś być na mnie zły. Kocham Cię tym samym zdrowym serduszkiem co wcześniej, bo serducho mam zdrowe jak dzwon.
Słuchajcie ! Wiecie, że moja mama z tatą u mnie byli prawda ? Wiecie. No więc przywieźli mi od mojej kochanej babci Jasi modlitwę. Ale nie, nie moi drodzy...  nie taką zwykłą wcale. Tą modlitwę napisałam ponoć ja gdy miałam 10 lat. Uwierzycie ? Sami przeczytajcie...
A nie... to nie jest wiersz... to jest piosenka ! Teraz widzę, że napisane jest tam ref.
Ciekawa jestem melodii...

ref.
    Jezus zrobił dla mnie tyle
    a ja nie wiem za co Mu dziękować
    Ja go kocham a on mnie jeszcze bardziej
    Jezus jest wszystkim
    Jezus jest tu wśród nas.
1. Jezus na krzyżu za nas umarł
    żebyśmy mogli żyć spokojnie
    Zmawiam wieczorem paciorek
    to wołam do Jezusa:
ref. JEZUS ZROBIŁ DLA MNIE TYLE...
2. Jezus kocha wszystkich prócz jednego
    Jezus nie kocha szatana
    Bo on czyni zło
    Kiedy diabeł mnie kusi
    to wołam do Jezusa:
ref. JEZUS ZROBIŁ DLA MNIE TYLE...

Widzicie ? Jestem zdolna :)
Uważam, że te ostatnie słowa jak na 10 letnie dziecko są bardzo mądre i głębokie. Dziękuję Ci babciu, że pokazałaś mi co to wiara. Bo to ty nauczyłaś mnie tego wszystkiego. Zabierałaś wszędzie ze sobą.  Ja to pamiętam i będę pamiętała zawsze. Jesteś wspaniałą osobą. Nigdy Ci tego nie mówiłam tak na forum ale kocham Cię nad życie i wiem, że przetrwałaś podobną mękę i to daje mi siłę i wiarę, że musi się udać. Musi.... Dziękuję za modlitwę !

niedziela, 17 czerwca 2012

Szukałam jakiegoś cytatu, jakiejś mądrej myśli ale chyba już jest zbyt późno. Mój mózg już się wyłączył, już chyba popycha mnie do snu. Znalazłam za to taki obrazek. Ładny prawda ? W swoich dłoniach trzymam moje uczucie do Ciebie mniami. Chciałabym by cały świat o tym wiedział. Myślałam, że to niemożliwe a jednak. W takich małych rączkach, taka wielka miłość. Uwierzyłbyś ? Wiem, że wierzysz... Bo czym byłaby ta miłość bez wiary. Niczym. Ale my wierzymy ! Dlatego tak bardzo się kochamy i dlatego nikt nie jest w stanie zniszczyć tego co nas łączy. Bóg wiedział dokładnie co robi. Postawił Ciebie na mojej drodze w odpowiednim momencie i idealnie nas połączył. Dwie połówki, jak dwie dłonie nie mogące bez siebie pracować, jak dwie połówki serca, które nie mogą bez siebie żyć. KC
Znów na oddziale... zaledwie 2 nawet nie całe dni w domku, słowa Nikusia MAMO NIE JEDŹ, jego cieplutkie, małe ramionka obejmujące moja szyję, potem on stojący w oknie na parapecie i machający do mnie. Nie wiem jak długo jeszcze dam rade nie pokazywać mu łez... :( Jutro przygotowanie do radioterapii. Chociaż mąż będzie przy mnie. Rodzice rano lecą. Panie Boże ! Ja Cię nie proszę, bo już nie mam siły prosić, ja Cię błagam ! Błagam Cię żeby to już się skończyło... Błagam Cię... Ręce mi się trzęsą. Od czego to ? Czy to od tej choroby ? Czy to od nerwów ? Czy z tej bezsilności ? Brak innej drogi. Wiecie jak to jest nie mieć innego wyjścia ? Albo to zrobisz albo umrzesz... proste ! Ja to zrobię, ja muszę to zrobić. Choć czasem w przenośni padam już  na podłogę. Muszę się podnieść. Czy dam radę ? Czy ktoś mi poda rękę ? Widzę ją. Widzę jak zbliża się do mnie, ale bardzo powoli. Czy nie można przyspieszyć tego czasu ? Chcę już chwycić Panie Boże Twoją rękę !

wtorek, 12 czerwca 2012


...TROCHĘ DOBROCI CZŁOWIEKA  DLA CZŁOWIEKA
WIĘCEJ ZNACZY NIŻ CAŁA MIŁOŚĆ DO
 LUDZKOŚCI...

CZYŻ JEST COŚ LEPSZEGO NIŻ MIEĆ KOGOŚ,
Z KIM MOŻNA POROZMAWIAĆ O WSZYSTKICH
RZECZACH, JAKBY SIĘ ROZMAWIAŁO Z SAMYM SOBĄ.

DZIĘKUJĘ CI PANIE BOŻE ZE JESTEŚ...
DZIĘKUJĘ, ŻE SŁUCHASZ CO DNIA
DZIĘKUJĘ...
WIERZĘ, ŻE NIGDY MNIE NIE OPUŚCISZ 
MÓJ PRZYJACIELU... UFAM TOBIE...
ODDAJĘ SIĘ TOBIE... KOCHAM CIEBIE...


ZOBACZCIE CO ZNALAZŁAM W INTERNECIE. CHOCIAŻ TYLE NA WYWOŁANIE UŚMIECHU NA MEJ TWARZY. CO ZA ZBIEG OKOLICZNOŚCI. A JA IDĘ SPAĆ, CZUJĘ SIĘ FATALNIE PO TYCH ZASTRZYKACH. CHCE, ŻEBY JUŻ RODZICE MOI TU BYLI. :( DLACZEGO MUSZĘ BYĆ TAK DALEKO OD MOJEJ MAMY I TATY, OD BRATA, OD MOJEGO DOMU. KIEDY ZNOWU TAM POJADĘ ? TO TAK BARDZO BOLI :( W PIĄTEK ZOBACZĘ SWOJE DZIECKO UKOCHANE
Dzisiaj wtorek a to oznacza, że jest to ostatni dzień zastrzyków. Próbuje cieszyć się, że ostatni ale za razem wciąż wiem, że czeka mnie ten straszliwy ból. Ostatnie dwa zastrzyki. Ostatnie dwa krzyki. Przejdę to i będzie po wszystkim. No i później tylko czekać do piątku aż wyjdę. Pojadę do swojego ukochanego domku. W czwartek będą moi rodzice. Miała to być niespodzianka ale przede mną nic się nie ukryję. Mariusz był u mnie od piątku do dzisiaj i dlatego trochę zaniedbałam bloga. Nic w sumie przez te dni się nie działo tyle, że miałam trochę gorączkę. Ułożyliśmy 3/4 puzzli co nie jest taki proste bo składają się z 1000 części. Ale jaki obraz piękny. Dom marzenie. Jak z bajki. W takim chciałabym mieszkać.Wczoraj byliśmy na spotkaniu z dr. Brownem. Jest to mój przełożony lekarz. Bardzo fajny gość. Powiedział, że wszystko idzie po ich myśli. Bardzo dużo komórek rakowych po drugiej chemii poumierało. Wedle ich wcześniejszych ustaleń miało być tak, że jeśli moje narządy nie będą do końca czyste - wolne od komórek rakowych - nie będziemy robić przeszczepu tylko następna chemię. Teraz wersja jest taka, że on zaleca przeszczep nawet jeśli odrobina rakowych komórek tam jeszcze żyje. Jeżeli nie zrobimy przeszczepu to w związku z tym, że moja białaczka jest taka pomieszana i zamieszana o czym już wcześniej pisałam, jest prawdopodobieństwo, że komórki rakowe mogą się mnożyć. Pytał mnie czy zgadzam się na przeszczep - OCZYWIŚCIE. Jeżeli bym się nie zgodziła to chemioterapia w moim przypadku jest tylko tymczasowa i nie muszę mówić chyba jakie będą konsekwencje. Z przeszczepem też nie jest tak pięknie i ładnie bo jest niestety ryzyko niepowodzenia ale pocieszam się tym, że Bóg ma mnie w swojej opiece. Modle się do niego i wiem, że doprowadzi mnie do końca całą i ZDROWĄ. Zostaliśmy poinformowani o skutkach ubocznych jakie mogą wystąpić. Tak więc w przypadku przeszczepu są to:
- Podobnie jak przy chemii pierwszymi przyjemnościami są infekcje, gorączka, biegunka, drgawki. zapalenie błony śluzowej ust,
- choroba żylno - okluzyjna charakteryzuje się zwiększeniem masy ciała w wyniku zatrzymania płynów i zwiększenia wielkości wątroby i podwyższonym poziomem bilirubiny we krwi.
- problemy z nerkami
- odrzucenie przeszczepu jak już wspomniałam wcześniej
- zapalenie jelit i błony śluzowej, bóle brzucha, nudności i wymioty
- zaczerwienienia i swędzenia nóg i rąk
- zmęczenie i senność
- śpiączka
Także troszkę tego jest ale to jeszcze nic, poczekajcie aż się dowiecie jakie są skutki radioterapii.
Dr. Brown obiecał, że przed moim wyjściem do domu wpadnie jeszcze mnie zobaczyć i pożegnał się z nami a Pani pielęgniarka zaprowadziła nad do dr. O'Sullivan, która zajmuje się radioterapią. Opowiedziała nam mniej więcej na czym polega naświetlanie. Wiecie jak się idzie na prześwietlenie to zakłada się takie kaftany bardzo ciężkie. No więc oni taki kaftan muszą dla mnie przygotować. Dlatego będę jechała do innego szpitala - na miejscu jeszcze radioterapii nie mają choć klinika już powstała. Tam będą mnie mierzyć, ważyć, będą robić rezonans po to by dokładnie zmierzyć moje płuca. Dlatego, że np w biodrach mam więcej niż w brzuchu albo w udach wiecej jak w szyi itd. muszą dokładnie pomierzyć żeby obliczyć dawkę naświetlenia na każdą moją część tak samo a nie żeby np na szyję poszło tyle co w brzuch bo wtedy szyja będzie bardziej napromieniowana co może mieć znowu jakieś tam skutki później. No więc robią dla mnie taki kaftan i ja po tygodniu przyjeżdżam na radioterapię. Teraz skutki:
- gorączka
- nudności i wymioty
- zapalenie ucha
- suchość w buzi
- podrażnienia skóry
- biegunka
- utrata włosów na 3 miesiące
- senność
- katarakta
- zapalenie płuc
- uszkodzenie przysadki mózgowej
- niedoczynność tarczycy
- uszkodzenie jajników
- niepłodność
- rak (w późniejszych latach) np. piersi lub nawrót choroby
To tyle co mam do powiedzenia w tej chwili. Na dzień dzisiejszy cieszę się piątkiem i wyjściem do domu. A dosłownie w tej chwili przed tym zanim się cieszę, trzęsę się bo za dokładnie 8 min przyjdzie Pani z dwom brzydkimi strzykawkami. Boże chroń mnie. A resztą będę się zamartwiać później. Buziaki kochani !

piątek, 8 czerwca 2012

Tik Tak wskazówki zegara powoli się przesuwają, Tik Tak co raz bliżej godziny 16:30, Tik Tak wybiła... zaczyna się panika. W popłochu łapię w rękę różaniec i ściskam z całych sił, leżę skulona na łóżku i może lekko się trzęsę ze strachu. Jest ona - wchodzi - pielęgniarka - stara się być miła ale co jej do tego. To nie jej będą wbijali igły w tyłek tylko ona będzie wbijała je mi. Wystaw jedno biodro - mówi a ja posłusznie jak na komendę wykonuję polecenie. Standardowa procedura, wbija igłę ja biorę dwa głębokie oddechy nagle zaczyna boleć ściskam w zębach koc, robię kółka nogami ale niestety to nie wystarcza i krzyczę. Wiecie jak to ból ? Nadepnęliście kiedyś na osę albo bąka ? To właśnie taki tylko w mięśniu i o 1000 razy mocniejszy albo i milion. Strasznie przeżywam te zastrzyki ale został mi jeszcze zestaw na niedziele i wtorek, więc pewnie jeszcze o tym usłyszycie. Mam dobra nowinę dzisiaj był lekarz i powiedział, że za tydzień w piątek wychodzę do domku na tydzień czyli jestem cała w skowronkach bo tym razem jestem silniejsza niż zeszłym. Do tego moi rodzice przyjeżdżają w środę zostają 2 dni u znajomej a potem zabieramy ich do Limericku. Ja już powiedziałam Mariuszowi, że byle co nic mnie nie interesuje to w drodze do domu zajeżdżamy do IKEA trochę przyjemności też mi się należy co nie ? Więc już nie mogę się doczekać. BUZIAKI

środa, 6 czerwca 2012

Moja rodzina. Cenniejsza niż złoto. Za was życie bym oddała ! Mężu mój, mój przyjacielu. Jak świat czasem musi się obrócić by dostrzec pewne sprawy. Mam nadzieję, że nigdy nie staniemy przeciw sobie i zawsze będziemy kochać się tak jak na początku i teraz. Co Bóg złączył niechaj człowiek nie rozdziela.

Gdyby nawet walił się świat,
I słonce nagle zgasło nam,
Nie porzucaj marzeń bo wiesz,
Że jest ktoś, kto bardzo pragnie Cię
Bo każdy szuka kogoś, by pójść tą sama drogą
I kochać dniem i nocą do utraty tchu
i tak na zawsze już
Z kimś, z kimś takim jak ty
Na koniec świata mogę iść  
Czasem myślę czy to nie sen
Czy los dziś uśmiechnął się
Nie raz pewnie lunie nam deszcz,
Lecz ja wiem, że nam uda się,
Bo każdy szuka kogoś, by pójść tą sama drogą,
I kochać dniem i nocą do utraty tchu
I tak na zawsze już.
Z kimś, z kimś takim jak ty
Na koniec świata mogę iść 


Szpitalne romanse :) Mąż pomaga mi w walce z choroba bardzo mocno, jest mi najbliższą osobą i pokazał mi, że naprawdę mnie kocha. Nigdy nie oczekiwałam dowodów miłości ale on sam bardzo się zaangażował. Zrozumiał, że w jednej chwili mógł to wszystko stracić. Ale Bóg nam daje cieszyć się sobą więc uda nam się z tym wygrać
Po powrocie do Dublina dostałam nowy pokój. Dużo większy i przestronniejszy bo tamten co miałam to można by powiedzieć, że był klitką. Rozpakowali mnie szybciutko a ja od raz położyłam się na łóżko. Byłam już taka zmęczona. Mamusia z mężem pojechali a ja przespałam całą noc jak dziecko. Od następnego dnia zaczynamy ciężką pracę. No więc chemia zaplanowana na za parę dni. Postanowili rozłożyć na 4 dni. Później po chemii następna chemia ale w zastrzykach domięśniowo w pośladki. Zapowiada się niezły ból.I tak przez 6 dni co drugi dzień. Jeśli chodzi o skutki uboczne chemii to zupełnie nie ma porównania na razie do poprzedniej. Jestem może nie w najlepszej formie ale nie ma co narzekać. Siedzę sobie i piszę bloga, gram w nintendo, układam puzzle, poznałam koleżankę i uczy mnie robić na drutach, oglądam filmy czas jakoś leci. Apetyt mam za dziesięciu a przy zeszłej nawet nie mogłam nic przełknąć. Tylko to zmęczenie straszne, ale da się przeżyć. Dzisiaj - godzina 16:00 przychodzi pielęgniarka ze swoim srebrnym pojemniczkiem, co tam ma ? Zastrzyki... Obracam się na bok w jednej ręce ściskam różaniec w drugiej koc, łzy same mi lecą. Igła się przebiła, chwila spokoju w oczekiwaniu na najgorsze i jest. Krzyczę - potworny ból, który zostaje jeszcze na długo po wyjęciu igły. Już jestem tu znowu 2 tyg i 2 dni robię sobie już listę dań jakie zjem w domu. Tylko kiedy do tego domu ? Dziś przyszła moja główna pielęgniarka mówiąc, że znaleźli dla mnie dawcę i jeśli wszystko dobrze pójdzie koniec czerwca - początek lipca będzie przeszczep. Nowina radosna ale i przerażająca za jednym razem. Znów te wszystkie skutki uboczne. Ale to już koniec, teraz trzeba się dopiero modlić za dziesięciu, żeby szpik mi się przyjął  i żebym jakoś to zniosła. Jak trochę poczytam na ten temat to napiszę jak to wygląda. Na razie wiem, że najpierw to naświetlanie w innym szpitalu a później tu będą przetaczać krew. Więc pikuś. Najgorsze jest to co dzieje się potem... Dziękuję Panie Boże za to co dla mnie zrobiłeś. To cud, że tak szybko. Ludzie czekają po pół roku albo i dłużej na dawce a mój tak po prostu się znalazł.Jezu Ufam Tobie, Jezu Ufam Tobie, Jezu Ufam Tobie - i wiem, że się nie zawiodę. Dobranoc ptaszki

niedziela, 3 czerwca 2012





Witajcie kochani, dzisiaj samopoczucie zaczyna po woli schodzić na psy. Znowu rozwolnienie, że ładnie powiem i 3 podejścia do wymiotów. Wczoraj trochę zasiedziałam się na blogu ale to dlatego, że jak sie przyssam to nie moge skończyć. No dziś napiszę dość szybciutko bo jestem wymęczona. Kiedy zachorowałam moja przyjaciółka Laura English zaproponowała imprezę charytatywną na co ja oczywiście bardzo się ucieszyłam i byłam zdziwiona, że ktoś w ogóle chce coś dla mnie zrobić. No wiec oddbyło się to w pewną sobotę. Ja oczywiście tam być nie mogłam, a dziewczyny dopilnowały, żeby wszystko miało ręce i nogi. Plakaty, bilety, licytacje,prezenty, upominki wszystko dla mnie. Nawet były dwa zespoły muzyczne. To jest przeogromna radość coś takiego dostać od przyjacioł. To naprawde wielka pomoc bo nie musimy se martwic teraz o paliwo dla mariusza do dublina, o bilety dla rodziców, przedszkole nikusia oplaty i wszystkie inne tego typu sprawy. Dziekuje ludziska jeszcze raz . Kolejnymi osobami są dziewczyny z zumby, którym również moje serce składa dzięki. Jesteście wszyscy aniołami. Żałuję, że nie mogę opisać co tam się działo ale wierze, że dałyście wszystkie z siebie wszystko. I wszystkim tym prywatnym osobą, które nam bardzo pomogły. DZIĘKUJEMY...Nie będę wymieniać bo zawsze mam ten strach, że kogoś pominę. Wy wiecie :) Kocham was :* proszę o modlitwę
Jezu mniej nas wszystkich w swojej opiece :)

sobota, 2 czerwca 2012

Kiedy moje krwinki się znów odbudowały i poczułam się lepiej -ani dobrze ani źle, wciąż byłam wrakiem z zapadniętymi mięśniami łydek i ud no ale w każdym bądź razie, kiedy poczułam lekki przypływ sił pozwolono mi iść na prawie 4 dni do domu bo aż od piątku w południe do wtorku po południu. Załamałam się bo pierwsza wersja była, że idę na 7-10 dni a później nagle zmiana planów. Lekarka powiedziała, że moja białaczka jest bardzo ciężka bo mam skrzyżowanie AML czyli ostra białaczka szpikowa + ALL ostra białaczka limfoblastyczna. Tysiące różnych pojęć medycznych i to jeszcze po angielsku. Ja wysiadam... Jeszcze jak mi powiedziała o tych 4 dniach to już w ogóle zaczęłam płakać baranim głosem, już niczego nie rozumiałam i byłam bardzo zawiedziona jak również wmówiłam sobie, że Pani doktor specjalnie mówiła w taki sposób bym jej nie zrozumiała. Jak się później okazało było to nieprawdą bo Pani doktor jak i zresztą cały rząd pielęgniarek jest miła i uczynna. Alarm zawył, marta wychodzi na 4 dni do domu. W końcu radość była ogromna. Moi rodzice już zabukowali bilety razem z Nikuniem. Nie wiem czy wcześniej wspomniałam, że synuś był w Polsce i zajmowały się nim babcie po to żeby Mariusz mógł jeździć do mnie spokojnie i bez nerwów jeszcze o małego. Więc przyjeżdżają i ja przyjeżdżam i przez 4 dni będziemy razem, tak jak być powinno. W piątek czekałam z Mariuszem już jak na szpilkach. Lekarze zjawili się dopiero chwilę przed południem wiec byliśmy skazani na czekanie pół dnia. Oczywiście dali multum tabletek i tysiące zakazów i przykazań. Pani doktor powiedziała żebym na siebie uważała bo będę bardzo zmęczona. A co ona tam wie- pomyślałam. Jeszcze wspomniała, że będę siedzieć na kanapie i na krześle na zmianę. Hmm... czy to możliwe ? Przecież czuję się dobrze. Podróż była męcząca, ale w końcu dojechaliśmy. Jest mój synek, są rodzice nie było kresu łez szczęścia. Chciałam przestać płakać ale spojrzałam na tatę i on też miał mokre oczy. To tylko pogłębiło mój żal. Pierwsze ciepły rosołek, po schodach góra dół poszłam ze dwa razy tzn zawlekłam się. Dzień jakoś minął. Przyszła szwagierka i szwagier i Werunia bo Szymuś niestety nie mógł się ze mna zobaczyć był podziębiony no a dla mnie każde ryzyko to morderstwo. Nie mogłam spać. To pewnie od wrażeń pomyślałam i jutro będzie lepiej. Od samego rana obudził mnie ból głowy. Wciąż zwalałam na wrażenia a ja po prostu się przemęczyłam. Tak jak chciałam chodzić i wszystko robić tak od dnia numer 2 do wtorku leżałam bo byłam wymęczona do tego co noc nie mogłam spać, ból pleców mnie zabijał i moje dziecko, które nie może wysiedzieć na miejscu a jadaczka mu się nie zamyka wymęczyło mnie tragicznie. Głupio było to mówić ale chciałam wracać już do spokoju. Ale też chciałabym mieć ich wszystkich. To było straszne. Jednych znajomych widziałam tylko przez okno przyszli z kwiatami i z kartonem na którym było napisane JESTEŚMY Z TOBĄ MARTUNIU - to było takie miłe. Oczywiście ja przez okno rynna i Aga też, zresztą Daniel też ledwo się trzymał choć chciał upozorować, że jest twardy bo mówił mi przez tel, że mam być silna ale ja widziałam. Innym znajomym Adze i Jackowi udało się bardziej bo jak zadzwonili czy mogą podejść pod okno to ja akurat leżałam na ławce na ogrodzie. Chwilę pogadaliśmy ale ja się już męczyłam i kazali mi nie patrzeć na nich i iść do domu więc poszłam. Męczyłam się siedzeniem i gadaniem do czego to doszło. No i to był jeden dzień w sumie pogody. Resztę czasu spędziłam w salonie na materacu, który mi codziennie z góry przynosili. Jeszcze do tego apetyt miałam jak nienormalna a co się najadłam jak świnka miałam bóle brzucha. Przyszedł Wtorek. Znowu ryk, trzeba jechać. Jak sobie pomyślę, że spędzę tam znowu tyle czasu to zwariuje, jeszcze ta chemia. Oszaleje doszczętnie. Pożegnanie. Mama pojechała z ami, tata został z Nikim. Ach gdyby można było przyspieszyć czas, bo cofać go nie chcę. Chciałabym przyspieszyć go, żeby być już zdrowa. To moja prośba Panie Boże. Wiem, że czuwasz nade mną. Spraw by czas uciekł szybciej, by to wszystko było mniej bolesne. Spraw bym czuła, że jestem w twych objęciach cały czas ojcze. Wtedy będę czuła się bardziej bezpieczna. I znów powtarzam co powiedziała mi babcia CI CO ZAUFALI PANU ODZYSKUJĄ SIŁY... ufam Ci Panie bezgranicznie, oddaję się Tobie. Przyjdź i namaść mnie swoją miłością bym nie bała się kolejnego dnia. Świat może wydawać się prosty, ale prosty nie jest. Dopiero teraz, po tych wszystkich trudnościach które przechodzę widzę prawdziwe wartości jakie niesie ze sobą świat, jakie niesie ze sobą życie i istnienie. Nie gubmy albo starajmy się nie gubić sensu jakim jest miłość Boża. Nie zaniedbujmy go. Nie odpychajmy. On nie oczekuje wiele od nas. Chce tylko kawałek miejsca w naszym sercu. Chce czuć się kochany. Kochajmy więc go. Pamiętajmy... jeśli chcemy by i on o nas pamiętał. On jest Miłosierny i wybacza i przyjmuje każdą zbłąkaną i potrzebującą owieczkę bo jego stado nie pasie się za zamkniętą bramą. Ale mimo to, że wybacza każdemu pokazujmy mu codziennie nasza wiarę. Nie czekajmy. Bo nie ma na co. Życie jest zbyt kruche i zbyt krótkie by zwlekać i kazać mu czekać. To on czeka na nas tam u góry, a ty nigdy nie wiesz co może Ci się przytrafić. Życie zaskakuje i ja to doskonale wiem. Możesz zachorować ale co jeśli umrzesz - przecież nie możesz tego przewidzieć. Co wtedy ? Choroba pozwoli Ci wyczyścić swe serce ale śmierć jest tak ciemna, że całą szarością Cię otuli i tylko od Ciebie zależy czy padając na kolana tam u góry twe serce będzie tak czyste, że całą swą jasnością odeprze mrok i będziesz żył wiecznie w Bożym Królestwie albo będzie tak brudne, że w połączeniu z ciemnością kostuchy nie będzie już szans na życie u jego boku. Dobranoc ludziska. Trochę się wymądrzyłam dzisiaj. Myślcie sobie co chcecie. Ja na siłę was przecież do Boga ciągnąć nie będę. Ale pamiętajcie, każdy ma wolność wyboru i wszystko, całe wasze życie zależy od was. Może gdybym wcześniej przyszła do Boga, uchowałby mnie od tego co teraz muszę przejść... A teraz z innej beczki. Zapomniałam wam opowiedzieć o imprezie jaką zrobili moi przyjaciele dla mnie po to by zebrać dla mnie pieniążki. Jak mogłam o tym zapomnieć. To było jeszcze zanim wyszłam do domu. No dobrze ale to już jutro. Nie przemęczajmy się. DOBRANOC siusiu, paciorek i spać :*

piątek, 1 czerwca 2012





To właśnie jesteśmy my. Nasza niezniszczalna rodzinka. Ukochany mężczyzna mego życia i nasz syn równie niezniszczalny i nie męczący się. Haha :) Gdy na nich patrzę łza kręci mi się w oku... czekam na cud...
Tutaj dopiero się zaczęło. Zabiegi, prześwietlenia, dren w płucach... wszystko na porządku dziennym... Szczerze powiedziawszy nie pamiętam za bardzo tego wszystkiego. Moje stadium choroby było już tak wysokie, przy czym miałam ogromne bóle i podłączona byłam dzień i noc do morfiny a jeszcze oprócz tego brałam extra dawki. Morfina mnie ogłupiała i sprawiała, że podczas zabiegów ogóle nie wiedziałam o niczym. Jak każdy wie to środek prawie, że narkotyczny ale ma też swoje plusy np. właśnie taki jak wyżej opisałam. Dzisiaj jest mi trudniej bo już dawno odłączyli mnie od tego cudownie niebezpiecznego środka przeciwbólowego i zdaje sobie w pełni sprawę co dzieje się w około mnie. Np ostatnio zabrali mnie na odciąganie płynu z płuca, absolutnie nie pamiętam tego miejsca a byłam już tam wcześniej dwa razy. To samo jak przychodziły do mnie pielęgniarki, które się mną zajmowały a ja mogłabym przysiąc, że widzę je po raz pierwszy w życiu. Byłam przerażona. W jeden piątek dostałam chemioterapię a za tydzień następną... Nic złego się nie działo z moim organizmem więc trochę się uspokoiłam. Później przyszedł czas na następną Chemię 5 dni pod rząd. Gdy krwinki zaczęły spadać dopiero zaczęło się dziać. Pleśniawki w buzi, nie mogłam jeść, wymioty, rozwolnienie, ogólna bezsilność i rozbicie. Zgoliłam głowę bo włosy już zaczęły mnie drażnić. Zastanawiałam się nad tym tydzień czasu aż podjęłam decyzję, to było chyba najlepsze rozwiązanie. Pękła mi krwinka w oku i całe oko zalało mi się krwią. Nie chciałam patrzeć w lustro. Nigdy nie uważałam, że byłam jakąś pięknością zawsze raczej byłam skromna. A teraz ? Teraz sobie pomyślałam, że byłam taka ładna. Nic po tym już nie zostało. To nie jestem ja. Gdzie moje włosy, moje paznokcie, moje brwi, moja figura gdzie mój make-up. Dziś mogę powiedzieć, że to wszystko nie jest ważne. To się po prostu nie liczy. Przywiązujemy wagę do takich niepotrzebnych spraw. Jedyne co się liczy to Bóg - tak !!! I choroba pomogła mi to pojąć. Zawsze byłam katolikiem ale nigdy się nie praktykowało. Lepiej było spędzać co niedziele albo na kacu albo na nie robieniu niczego niż iść i tą godzinkę poświęcić Panu Bogu. Myślę sobie, że chciałabym być zdrowa ale czy ja kiedykolwiek poszłam i podziękowałam chociażby raz za swoje zdrowie ? Nie ! A Teraz o to zdrowie trzeba prosić, jak trwoga to do Boga... Ale on jest Miłosierny, przebacza nam wszystkie winy. Tylko czy nam nie jest wstyd, że tak go zaniedbaliśmy ? Teraz jestem z nim codziennie, modlę się a on ukaja mój ból. I on daje mi wiarę i ja ufam jemu, że przyjdzie dzień i będę znów zdrowa. Nie mogę się tego dnia doczekać...