niedziela, 3 czerwca 2012





Witajcie kochani, dzisiaj samopoczucie zaczyna po woli schodzić na psy. Znowu rozwolnienie, że ładnie powiem i 3 podejścia do wymiotów. Wczoraj trochę zasiedziałam się na blogu ale to dlatego, że jak sie przyssam to nie moge skończyć. No dziś napiszę dość szybciutko bo jestem wymęczona. Kiedy zachorowałam moja przyjaciółka Laura English zaproponowała imprezę charytatywną na co ja oczywiście bardzo się ucieszyłam i byłam zdziwiona, że ktoś w ogóle chce coś dla mnie zrobić. No wiec oddbyło się to w pewną sobotę. Ja oczywiście tam być nie mogłam, a dziewczyny dopilnowały, żeby wszystko miało ręce i nogi. Plakaty, bilety, licytacje,prezenty, upominki wszystko dla mnie. Nawet były dwa zespoły muzyczne. To jest przeogromna radość coś takiego dostać od przyjacioł. To naprawde wielka pomoc bo nie musimy se martwic teraz o paliwo dla mariusza do dublina, o bilety dla rodziców, przedszkole nikusia oplaty i wszystkie inne tego typu sprawy. Dziekuje ludziska jeszcze raz . Kolejnymi osobami są dziewczyny z zumby, którym również moje serce składa dzięki. Jesteście wszyscy aniołami. Żałuję, że nie mogę opisać co tam się działo ale wierze, że dałyście wszystkie z siebie wszystko. I wszystkim tym prywatnym osobą, które nam bardzo pomogły. DZIĘKUJEMY...Nie będę wymieniać bo zawsze mam ten strach, że kogoś pominę. Wy wiecie :) Kocham was :* proszę o modlitwę
Jezu mniej nas wszystkich w swojej opiece :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz