sobota, 5 stycznia 2013

Witajcie serduszka. W zwiazku z tym, ze mam sparalizowane cialo a mianowicie rece, dlonie, nogi, stopy oraz pol twarzy ( nie moge otworzyc oka i nie moge poruszac calymi ustami) to wypozyczylam sobie dlonie mojego taty. Zaczne od Swiat Bozego Narodzenia. Spedzilam je tak jak chcialam bo w gronie rodzinnym. W tym roku jednak nie dane mi bylo spedzic ich w cieple domowego ogniska, poniewaz moj stan na to nie zezwalal. Wigilie spedzilismy radosniej niz pozostale dni Swiat cieszac sie z Narodzin Pana. Moj syn dodawal w tym dniu otuchy i radosci co pomagalo choc na chwile zapomniec o stanie rzeczywistosci. Rodzice przywiezli z Polski pyszne  potrawy, ktore zachwycaly w podniebieniu i rowniez dodawaly tym dniom prawdziwej mocy. Dane mi bylo rowniez przyjac Pana Jezusa do serduszka co bylo dla mnie podstawa i najpiekniejszym prezentem.  W drugi dzien Swiat po wyjezdzie rodzicow z moim synkiem , bratem oraz Pauliny zaczely sie komplikacje. Zaczelo sztywniec mi cialo a dlonie i stopy odmawiac posluszenstwa.  Po swietach  zamknelo mi sie prawe oko i zesztywniala cala prawa strona twarzy przy tym bol byl niemilosierny. Zaczeto podwyzszac dawke morfiny, co podkreslam wcale nie pomagalo a lekarze bali sie podwyzszac bym nie zasnela na wieki. Nastepnie lekarze przyszli z diagnoza, ze chemia , ktora podali przed Swietami i snuli z nia pewne plany nie zadzialala i nie sa w stanie nic wiecej dla mnie zrobic. Zalamalismy sie. Rodzice po tej informacji natychmiast tu wrocili. Po rozmowie z lekarzami okazlo sie, ze komorki rakowe zaatakowaly caly organizm ( nastapila tzw eksplozja). Nie przestawalismy sie modlic proszac o laske uzdrowienia. Chemia, ktora dostalam przed Swietami byla slabsza bo lekarze bali sie czy moj organizm to wytrzyma. Wierze w to, ze po naszych modlitwach lekarze zaproponowali te druga, mocniejsza chemioterapie ale tylko i wylacznie na nasza odpowiedzialnosc. Musielismy znow podjac wazna decyzje. Albo smierc bez chemii albo smierc z chemia. Ale przy tej drugiej mozliwosci zawsze istnial choc znikomy procent szans. Wybralismy druga opcje. I mozna powiedziec, ze wciaz czekamy co sie wydarzy. Wprawdzie chemia podzialala na komorki rakowe i znow jestem w srodku cala wyniszczona. Jednak wciaz bardzo slaba. Wierze, ze ide ku lepszemu. Nie moge poruszyc palcem ani u stop, ani u dloni. Nie wiemy co to bedzie, dlatego prosze Was o szczera modlitwe jak i rowniez dziekuje za te wszystkie, ktore juz zlozyliscie Panu w mojej intencji. Tego teraz najbardziej potrzebuje, bo nikt poza Nim nie jest w stanie mnie z tego wyciagnac. Rodzina jest przy mnie caly czas i tylko wymieniaja sie by niesc mi pomoc , bo nie jestem w stanie nawet przycisnac guzika alarmujacego pielegniarki. Ja osobiscie jestem tak slaba , ze na zmiane spie i probuje jesc, choc apetyt mam bardzo slaby. Przychodzi do mnie takze fizjoterapeutka cwiczyc moje zwiedle cialo. Przychodzi raz dziennie a pozostale razy pomaga mi przy tym rodzina. Na razie nie przynosi to zadnych rezultatow ale sami mowiliscie, ze wiara czyni cuda w co pozwoliliscie mi uwierzyc. Od paru dni staram sie zmniejszac dawke morfiny i przyzwyczajac cialo do jej poziomu. podaja mi przy tym inne srodki przeciwbolowe gdyz bol nie chce opuscic mego ciala. W poniedzialek przyjedzie moj brat i uzycze sobie takze jego pomocnych rak, ktore przekaza Wam w jakim jestem stanie. A teraz pozegnam sie z Wami gdy mowienie tylu slow mnie po prostu wyczerpalo. Pozdrawiam Was serdecznie

37 komentarzy:

  1. Martusiu to wspaniale że tu jesteś choćby z pomocą taty jestem tak szczęśliwa że nie wiem co pisze ale wiem że będzie dobrze modle się i ciągle jestem na Twoim blogu byłam z Tobą całego sylwestra a czekając co napisze nauczyłam się już koło 800 nowych words;) ale wszyscy się zadziwia w szkole w poniedzialek. Już wkrótce będziesz zdrowa zobaczysz:) buuuuuziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki i wierze, że Ci się uda :)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj sie cieplutko wiara czyni cuda

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta Martusia:))))))))))) tak sie cieszze ze ten post wypłynol z TWOICH ust!!!!!!! jestes cudem!! walcz!! badz dzielna!!!tak bardzo o Tobie mysle!!!!modle sie o Twoje zdrowie!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierzę, że dasz radę i już niedługo z Bożą pomocą wygrasz z chorobą !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki i za Twoich bliskich również. Ja wierzę, że Ci się uda, chcę w to wierzyć. Codziennie zaglądam na Twojego bloga i sprawdzam czy są jakieś nowe wiadomości od Ciebie. Mam nadzieję,że ten nowy rok przyniesie upragnione zmiany. Pozdrawiam Cię gorąco ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Martusia!!! Teraz rozgrywasz zapewne kluczowa bitwe swojej wojny z rakiem, ja wierze z calego serca i wiem, ze WYGRASZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie poddawaj się! Walcz dla Całej Twojej Rodziny! :) i dla nas, ktorzy choc sie nie spotkalismy to przezywamy tą chorobę z Tobą każdego dnia i modlimy się do Pana, aby Cię uzdrowił!!! :) Ja wiem, że tak będzie:):) Po prostu to WIEM:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale sie zgrałyśmy z wpisem...I ten Twój od razu nadał koloru blogowi, Twój niepowtarzalny styl...Jesteś kochana, że mimo tak złego samopoczucia zechciałaś tu napisać. Nie mogę sie doczekać, kiedy już zupełnie zdrową Cię spotkam:* xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeja, jak ja się ucieszyłam z tego wpisu :)))
    Trzymaj się Kochana, jesteśmy z Tobą w myślach i modlitwach!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. I znowu wstąpiło światło na ten blog - tak bardzo było ciebie brak ;) Marta- będzie dobrze- wszystko za sprawą Boga ma w życiu sens - również i cierpienie ;( my ludzie tego nie rozumiemy - ale jak się patrzy na wiele spraw z perspektywy czasu - to z czasem można zrozumieć. To jak łódka którą nam Pan Bóg przysyła - albo w nią wsiądziemy albo i nie. Ty w nią wsiadłaś i płyniesz ku lepszemu ;) wiem i to nie jest nadzieja a wiara - będziesz mogła wychować synka ;) całusy i wytrwałości w wierze ci życzę z całego serca( również twojej rodzinie i przyjacielom) Agata

    OdpowiedzUsuń
  11. Martus wierze ze bedziee dobrze, wspaniale wiesci, Bog slucha naszych modlitw, wierze w to gleboko i czuwa nad toba!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochany Anioleczku jakies 4 lata temu zachorowal moj kuzyn na bardzo silne zapalenie otrzewnej,lekarze nie dawali mu juz prawie zadnych szans,w naszej Gorzowskiej Katedrze byla msza za Niego i Nasze Modlitwy zostaly wysluchane przez Boga,teraz moj kuzyn jest zdrowy,choc monstwo lekow musi brac i stosowac sie do diety,ma sztuczny odbyt,to straszne,ale po chorobie nawet zostal drugi raz tatusiem:) Tobie tez Aniolku Pan Bog pomoze,wierze w to...Modle sie z calego serduszka o Twoje zdrowko.Trzymaj sie Sloneczko<3 :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Uff jesteś nareszcie :) Martuś jesteśmy modlitwą z Tobą trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Ci Kochana za nadzieję w lepsze jutro !!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dobrze, że jesteś :) przykro mi, że ciągle cierpisz, że ból nie odpuszcza, ale zawsze nawet po największej burzy w końcu wychodzi słońce. Zobaczysz, że wyjdziesz z tego! Naprawdę wierzę w to, że masz tu swoja misję i będziesz ją pełniła w zdrowiu przez wiele lat. Ja naprawdę w to wierzę! Jak ktoś bardzo mocno chce żyć to śmierć nie ma nic do gadania- a Ty chcesz żyć najmocniej jak się da :) Wszyscy modlimy się, ciągle nosimy Cie w sercu i tulimy w myślach!

    OdpowiedzUsuń
  16. Walcz Marta!!! Walcz!!! My się będziemy modlić....ściskam..

    OdpowiedzUsuń
  17. Martus bardzo dużo zdrowia ci życzę myśle o tobie cały czas zaglądał tu 30 razy dziennie czekając na informacje pomodle sie o twoje zdrowie

    OdpowiedzUsuń
  18. Droga Marto,
    Nigdy do Ciebie nie pisalam, ale teraz czuje takie przynaglenie w sercu, zeby sie odezwac.
    Po pierwsze chce sie odniesc do ktoregos z Twoich wczesniejszych wpisow, w ktorym wspominalas o swoistym rachunku sumienia z calego zycia. Mysle, ze kazdy czlowiek na jakims etapie staje przed pytaniem, co zrobil dobrego, a co zlego i co przewaza szale jego zycia. Ja tez o tym myslalam i chce Ci powiedziec, co mysle. Otoz zlo jest jak fala uderzeniowa. ktos nas zdenerwuje, a my dokuczymy kolejnym dwom osobom. kazda z tych dwoch osob bedzie miala zepsuty humor, moze zaboli je glowa i puszcza to zlo dalej - kazda przekaze to zlo kolejnym osobom. a te - kolejnym. z malej struzki zla rosnie wielka rzeka, a na koncu tej rzeki jest zawsze czyjas smierc, czyjes lzy, czyli to, o co chodzi szatanowi. Ale widzisz, jesli zatrzymasz te struzke zla na sobie, nadstawisz policzek, przebaczysz, nie oddasz z nawiazka, nie wyzyjesz sie na innych - wtedy zatrzymujesz te fale. z naszego ludzkiego punktu widzenia - to moze sie wydawac malo warte, niewazne. ale tak naprawde zatrzymujesz fale, ktora moglaby kosztowac czyjes zycie na koncu. ja mysle, ze swoja pokora i usmiechem zatrzymalas tak wiele tych rzek zla. nie wiesz przeciez, czy na drugim koncu swiata nie zyje ktos, komu swoja dobrocia uratowalas zycie. bo przeciez tak samo jest z dobrem - jeden usmiech, jedno dobre spojrzenie wywoluje lawine dobra, ktorej nigdy nie zobaczymy, ale ktora zyje. moze kazdym usmiechem ratujemy kogos. moze dzis usmiechchnelas sie do kogos i ten ktos usmiechnal sie do paru inyych osob albo zrobil jakis dobry uczynek i na koncu tej drogi byl ktos, kto chcial sie zabic i nie zrobil tego... to tylko przyklad. ale ja gleboko wierze, ze nasze malutkie istnienie ma wielka wartosc, o ktorej zapominamy i nasze malutkie czyny znacza wiecej, niz osmielilibysmy przypuszczac. ja jestem pewna, kochana dziewczyno, ze ten swiat trzyma sie jescze dzieki takim jak ty i kazda radosc, ktora jest w tej chwili przezywana na tej ziemi, istnieje dzieki tym malym dobrym uczynkom, ktore ludzie, czesto nawet "niechcacy" puszczaja w swiat.
    Wiesz, moze Ci sie wydawac, ze Twoje zycie lub smierc sa niewazne. Ale one sa bardzo wazne. I nie tylko dlatego, ze Bog Cie kocha do szalenstwa, ale dlatego, ze daje Ci moc ratowania tego swiata. Ja wlasnie tak rozumiem slowa, ze Bog dal nam Ziemie we wladanie.
    Wiesz, Marta, jak zaczelam czytac Twojego bloga, to myslalam, ze sie z tej choroby nie podniesiesz. a dzis zrozumialam, ze nie mialam racji. Bo, owszem, swoimi silami nie sprostasz. ale poki ci, ktorzy modla sie za Ciebie trzymaja rece podniesione do Boga - nie mozesz umrzec. bo nie swoja sila walczysz, ale Chrystus walczy z Toba. A w swiecie Chrystusa Baranek pokonuje lwa, dawid goliata, ciesla zbawia swiat.
    Kochana moja, nie musisz juz walczyc, bo to On ma wlaczyc za Ciebie. O to Go bedziemy prosic.
    Nie ustawajcie na modlitwie, nie pozwalajcie, by nasza modlitwa ucichla. Krzyczcie, narzekajcie. Jakby mi tu teraz stanal Pan Bog to bym sie na Niego rzucila z piesciami. Zeby wiedzial, ze w Niego wierze i ze jestem jego malym rozwydrzonym dzieckiem, ktore calym sercem prosi o uzdrowienie Marty.
    W koncu mamy byc jak dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inaczej bym tego nie ujela- idealnie, Martus jestesmy z Toba calym sercem i wielka modlitwa.

      Usuń
    2. Jeju jak pięknie to napisałaś... mogłabym tak czytać i czytać. Jesteś wspaniałą osobą!

      Usuń
    3. ...całym sercem prośmy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
    4. zgadzam sie !!!piekne slowa
      Martus walcz my tu wszyscy z Toba jestesmy !!!
      Ja tez tu zagladam po kilkanascie razy dziennie
      czekam tak bardzo na dobre wiesci
      Twoj post rozjasnia wszystko co zle
      trzymaj sie i walcz!!!!!

      Usuń
    5. Wspaniały komentarz, sama go sobie gdzieś przekopiuje, żeby nie zapomnieć tak ważnych słów :)

      Usuń
    6. Popieram pięknie napisane

      Usuń
  19. Jestes najdzielniejsza z dzielnych !!!,bardzo sie ciesze ze spedzilas ten piekny czas Swiat Bozego Narodzenia w gronie rodzinnym jeszcze tylko troszecze i bedzie dobrze, znowu bedziesz biegala po lakach a Twoj synek z mezem uplata dla ciebie piekny wianek z makow... ...jeszcze tylko troszeczke wytrwalosci Marto!!!serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twoja Rodzine

    OdpowiedzUsuń
  20. WITAJ KRUSZYNKO ,BDZIE DOBRZE ,MUSI BYC .TYLKO WALCZ .SCISKAM

    OdpowiedzUsuń
  21. Droga Marto nigdy tu nie pisalam . ale tak bardzo poruszylas moje serce ,ze poprostu musze... wierze w Ciebie calym sercem wierze ze wyjdziesz z tego ,ze dobry Bog wyslucha naszego blagania o laske uzdrowienia ,poruszyla wszystkich swoich znajomych proszac o polaczenie sie w modlitwie w Twojej intencji a ja wierze goraco ze to to ma sens i bedzie juz tylko dobrze ,jestesmy z Toba gdziekolwiek bedziesz a ja pragne zlorzyc swoja modlitw o laske do Ojca Swietego wiem ze to dziala wiele cudow juz sie wydarzylo z jego wstawiennictwa i ufam iz teraz bedzie tak samo ..modle sie za Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  22. Trzymaj się Martuniu! Choć tego nie robiłam od wielu lat...dziś będę się za Ciebie modliła!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. http://www.dieta-dla-zuchwalych.pl/bialaczka-walka-z-bialaczka.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Wtaj Martus jak cudownie zobaczec Twoj wpis. Kochana jestes taka dzielna, dzis znow na Mszy modlilismy sie z Ks. Andrezjem w Twojej intencji. Uda sie Martus. Milej niedzieli. Sciskam i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Twoja odwaga i to jaka jesteś dzielna przerasta ludzkie możliwości...jesteś wielka ! Skoro ból jest nie do wytrzymania i wygląda na to, że już gorzej być nie może, to musi oznaczać tylko jedno... za chwilę będzie już tylko lepiej Martuś, inaczej być nie może !!!! Trzymaj się Kochana :* <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Choć nie robię tego regularnie, dziś pomodlę się za Ciebie Marto. Podziwiam Twoją wytrwałość i trzymam kciukI!

    OdpowiedzUsuń
  27. Trzymaj się moja imienniczko. Bądź silna!
    Wszyscy jesteśmy z Tobą !

    OdpowiedzUsuń
  28. (*)
    ostatnie słowa Martusi na tym blogu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .. no właśnie ostatnie, a jednocześnie pełne nadziei. Jeden z dłuższych wpisów i mowa o drugiej opcji, którą Marteczka wybrała :( Tyle ciepłych słów nam tu przekazała, a mogła przecież mieć wszystko gdzieś, bo przecież stan był krytyczny, chciała byśmy wiedzieli, byliśmy dla niej kimś ważnym..... Serce pęka!!!

      Usuń